czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział 11

Obudziłam się z bólem głowy. Nade mną pochylało się 5 głów należących do 'ekipy sprzątającej'.
-Czy to oto stworzenie- wskazał ręką na ogromnego, owłosionego pająka, którego trzymał w 2 palcach u dłoni.- Damo, mam darować mu życie, czy skrócić o głowę?
-Yyyy...Ja chyba...-i zamknęłam oczy, starałam się udawać, aby zobaczyć ich reakcje.
-No widzisz coś ty zrobił?!- wydzierał się Zayn.- Teraz znowu będziemy budzić ją 10 minut!
-Zamknąć japy!- wrzasnął Hazza.- Tam na górze- wskazał głową na sufit.- W łóżku widziałem potwora- zaczął się chichrać.- Nazywany jest...-zrobił przerwę.- CLARCK!- wrzasnął, a chłopaki zrobili przestraszone miny.
-Ja nie mogę, nawet w własnym domu nie można się wyspać- marudził 'potwór' schodzący po schodach. Kątem oka zauważyłam, jak chłopaki schowali się za sofę.
-Pauline, widzę, że posprzątałaś dom- wyszczerzył się do mnie.- A co jadłaś?
-Naleśniki.
-Aha. A zostawiłaś coś dla mnie?-zrobił pytającą minę.
-Chyba cię pogięło.
-Panie potworze?- spytał się Niall, który teraz trzymał pająka. Cały czas się śmiał pod nosem.- Czy wiesz może co mam z nim zrobić?- teraz to już  chichrał się na całego.
-Grej!- wrzasnął i rzucił się na Niall'a, a ten wyrzucił do góry 'Greja' który wylądował na głowie Zayn'a.
-Gdzie on jest!- biadolił bliźniak.- Wydałem na niego fortunę!- wrzeszczał.- Do jasnej cholery! Pomóżcie!
-Zaraz-powiedział Zayn.- Pójdę się tylko wysikać- i zniknął za drzwiami. Po chwili rozległ się pisk, należący do kobiety, no ale jedyną byłam ja. Owy krzyk dochodził z łazienki. Podbiegliśmy pod drzwi, które zaraz z hukiem się otwarły.
-Zabierzcie go stąd!- biadolił Mulat, w oczach stanęły mu łzy.
-Ale o co ci chodzi?- spytał jak zwykle opanowany Liam.
-O włosy, ja... on...- mówiąc to zaczął skakać jak szalony.
-Grej!-krzyknął z entuzjazmem Clarck i próbował zdjąć powód pisków i zemdleń z włosów Zayn'a.- Mój ty kochany! Chcieli cię zabić co? A co ty masz taką dziwną 'łapkę'? O nie! Jak mogliście?!- i w domu znowu rozległ się krzyk.- Tylko nie to! Wbiegł ze swoim pupilkiem do kuchni. Położy go na blacie i chwycił za telefon. Szybko wystukał numer. I po chwili słychać było urywki rozmowy:
-Halo?! Tu Clarck Moore, moja tarantula (jak by kto nie wiedział jak wygląda) ma złamaną nogę!... Co ja nie robię sobie żartów!... Pan mi nie wierzy?!... To przyniosę ją do pańskiej kliniki, albo do innego weterynarza!...NO chciałbym, żeby założył mu pan gips!... A MAM PANA GŁĘBOKO W DUPIE!.... Żegnam!Cioty jedne- zwrócił się do nas i zaklną pod nosem.
-Hahahaha!- chłopcy zaczeli się śmiać.
-Zamknąć japy!- wydarł się.- Głupki! Prawda Grej?- to powiedziawszy, ruszył na góre.
-No tak.... Mój brat jest trochę...
-Tak. Dziwny- powiedziali hurem.
-No... To co robimy?
-Ja wiem!- krzyknął Niall.- Idziemy do Nando's!
-Głupi jesteś- powiedział Zayn.- Lepiej popraw swoją fryzurę.
-Nie. Chodźmy do kina, na basen na pizze?- zaproponował Harry.
-Basen jest u mnie, pizza'e możemy zamówić, a film też się jakiś znajdzie- powiedziałam.
-U mnie też jest basen itp.- powiedział Blondasek.
-U mnie też-Zayn'iontko.- A poza tym...
-"Dryń-dryń-dryń...'
-Otworzę!
-Hej! To ja! Znaczy widzisz mnie itp.- zrobiłam minę WTF?- No dobra. Moja mama zaprosiła cię- spojrzała na 5 głów wychylających się z pokoju obok.- Znaczy was- poprawiła się.
-JEDZENIE!- krzyknął Niall i wybiegł z salonu, stanął za Merry i powiedział:
-No na co czekacie? Chodźcie!
-Dobra- powiedziałam. Chłopaki wyszli za mną. Dobrze, że to było kilka domów z tond, bo nogi tak mnie bolały, że nie wiem. Z chęcią wsiadłabym któremuś z chłopaków na barana, ale zanim przeszedł by 2 kroki załamałby się. No dobra jakoś doszłam. O nie! To co zobaczyłam, to...
-Nie- powiedziałam.
-O co chodzi?- spytał któryś, chyba Niall.
-Schody...
-No tak, nigdy schodów nie widziałaś?
-No kurde nie. Więc bądź cicho- warknęłam. Chłopcy zaczęli wchodzić.
-Może któryś z łaski swojej wziął mnie na barana?
-A może nie?- odgryzł się Zayn.
-Będziesz coś chciał. A zobaczysz.
-Ciekawe co?!
-Gówno, nie wiesz co!
-I może frytki do tego?
-Frytki!- zdało się usłyszeć Niall'a.- Kto ma frytki? Czy na obiad będą?
Jak wybuchliśmy śmiechem, słyszano nas chyba tez na kilku ulicach dalej. Dobra. Weszliśmy do domu Merry, i od razu uderzył nas zapach domowego jedzenia. Zdjęliśmy buty, i posłusznie poszliśmy za Brązowowłosą do kuchni. Jej mama przewitała nas z uśmiechem. Porozmawialiśmy chwile, kiedy to obiad ugotował się, pani Fox- bo tak miała na nazwisko, poszła po swojego syna- Caspr'a na górę. Czekaliśmy chwile, i zza rogu ukazała nam się smukła sylwetka brata Merry.
-No to co dziś ugotowałaś?- zapytał lekko ochrypniętym głosem.
-No to tak- odpowiedziała rozpromienionym głosem.- To jest sałatka z tuńczykiem, ziemniaki puree, w mundurkach, z grilla, kurczak jest w piekarniku, schab ze śliwką, domowe gołąbki, kotlety, rosół..
-Tak mamo! Wystarczy!- krzyknął Casper.
-Ale ja jeszcze nie skończyłam- powiedziała smutnym głosem.
-Tak, ale jesteśmy głodni prawda?
-Tak, i to bardzo- odpowiedział Niall.
-Och, to zabierajmy się do jedzenia- rozpromieniła się na nowo pani Fox.
Jedzenie było pyszne, a do tego umilała nas swoją paplaniną o gotowaniu mama Merry, i Caspr'a. Dochodziła 15 więc naszą 6 zaczęliśmy się zbierać. Nie obyło się, żebyśmy nie dostali jedzenia na drogę, choć to było zaledwie kilka minut stąd. Niall wziął za 2. To akurat było oczywiste.
-No dobra Pauline, przyznaj się. Podoba ci się Casper?- zapytał Lou.
-Yyyy... Znaczy no ten.- zaczęłam się plątać.
-No dlatego dzwonię po niego.
-Co?!
-To co słyszałaś- wyjął telefon i wystukał numer.
-No siema!...Tak... Choć z nami... Jeszcze przed waszym domem... Dobra... Nara!- rozłączył się i schował aparat do lewej kieszeni spodni. Za kilka minut pojawił się On. Mieliśmy już iść kiedy to zadzwonił jego telefon. Zobaczył kto to, zaśmiał się i wziął na głośnik. Zobaczyłam, że dzwoni jakaś Jola.
-Siema kotku!- przewitała się.
-Czego chcesz miła w dotyku jak oset?
-Oooo! Jakiś ty miły! Aż się zarumieniłam! Nie praw mi tyle komplementów, bo. No właśnie. Chciałam iść z tobą na randewu.
-O jak miło. Ale wiesz jestem już umówiony.
-Ale ja cię kocham! Nie bądź taki!
-Jaki?
-Taki szorstki.
-Przepraszam to przez nowe mydło.
-Och ty! Zrywam z tobą!
-To my chodziliśmy ze sobą?
-Tak! Tylko ty o tym nie wiedziałeś!
-Dobra, piękna jak wiedźma, żegnam cię.- I się rozłączył. Wybuchliśmy śmiechem.
-Myślałem, że się posikam tu ze śmiechu!- krzyknął Harry.
-A to oburzenie w głosie!-zataczałam się po chodniku.
-Dobra to idziemy do mnie?- zaproponował Zayn.
-Tak- wydusiliśmy resztką sił.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak wiem. Nie dodawałam już chyba z 2 miesiące. Przepraszam! ;**

<--- Casper! ;D




Rapunzel xx



sobota, 26 maja 2012

Rozdział 10

-No nie wiem jak ty, ale ja idę się zdrzemnąć- powiedział Clarck.
-Ej no! Zostawiasz mnie z tym samą?!- krzyknęłam z wyrzutem pokazując rękoma bród.
-No... tak. Właśnie tak- i zniknął na schodach.
Super. Po prostu super. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła już... co?! 8?! Dałabym słowo, że jest dopiero 6 nad ranem. Nie no, tak mało czasu na taki bałagan plus drugie tyle na podwórku? Poszłam po tabletki na głowę bo mi łupało.
-Hmm... Od czego tu zacząć- pomyślałam na głos.
-Od śniadania!- powiedziała do mnie osoba z entuzjazmem w głosie. Odkręciłam się i zobaczyłam w moim domu we własnej osobie Zayn'a, Liam'a, Harry'ego, Niall'a i Lou.- Każdy wie- zaczął Lou.- Że każdy dzień trzeba zacząć od po- żądnego śniadania- powiedział.- A Niall wie o tym najlepiej- uśmiechnął się, a Niall zaczął się głupkowato śmiać.
-Dlatego- zaczął teraz Zayn.- Ty teraz idziesz na górę do swojego pokoju wziąć prysznic przebrać się i tak dalej. A my- wskazał na pozostałą 4.- Zrobimy w ramach za zajefajną imprezkę tobie i przy okazji nam śniadanie i pomożemy ci sprzątać, bo nie za fajnie wyszło wczoraj z twoim ojcem...
-Tak wiem... No to ja lecę na górę- uśmiechnęłam się do nich promiennie. Weszłam do mojego pokoju. Naszczęście nie było tu aż tak brudno. Tylko książki powywalane z szawki i... O NIE! I mój piękny dywan zarzygany! Że tego wczesniej nie zauważyłam. Capiło tu jak nie wiem gdzie od razu otworzyłam okna i balkon.
Wybrałam ten zestaw i weszłam do łazienki zrobić poranną toaletę. Po prysznicu i takich tam innych sprawach ubrałam się, i zrobiłam lekki makijaż. Po nie całych 20 minutach zeszłam a właściwie zbiegłam ze schodów, bo czułam spaleniznę. Wbiegłam do kuchni, a tamci zamiast pilnować naleśników, zaczęli robić bitwę. Lou trafił jajkiem we włosy Zayn'a, no a ten jak małe dziecko wybiegł z płaczem. No nie dosłownie. Harry przekonywał Liam'a do łyżek. Niall wyjadał łyżką Nutella'e.
-Z wami jak z dziećmi- powiedziałam jakby do siebie. Otworzyłam kuchenne okno i wywaliłam spalonego naleśnika do kosza.
-Dobra widzę, że sami sobie nie poradzicie, a więc tak- rzekłam do nich.- Ja smażę naleśniki, a wy, macie tą kuchnię trochę do porządku doprowadzić, chyba że zjemy na tarasie.
-Na taaaarasie!- wydarli się.
-Dobra, ale jeszcze głośniej się drzyjcie bo u mnie w domu nikt nie śpi.
-NA TAAAARASIE!- wydarli się jeszcze głośniej.
-Zamkinijcie japy! To był sarkazm!- krzyknęłam. Starałam być złą, ale w ich obecności mi to nie wychodziło. Usmażyłam baaaaarrrdzo naleśników. Gdy ja niosłam talerz z żarciem, Zayn podstawiał krzesła do stołu na tarasie. A Niall niósł za mną Nuttela'ę z której nic nie zostało. Lou szedł obok mnie z lewej strony z jakimiś sosami i dżemami i sokiem pomarańczowym, a Liam z prawej z talerzami, widelcami, szklankami, łyżkami (owiniętymi w jakieś szmatki, i takimi podobnym rzeczami) . Gdy usiedliśmy przy drewnianym stole rozpoczęła się uczta. Z około 30 naleśników zjadłam zaledwie 3.
-No dobra. Towarzystwo zbieramy się. Trzeba zacząć sprzątać. Obiecaliście- w odpowiedzi usłyszałam marudzenie.- Chodźcie za mną- zaprowadziłam ich do kuchni.- Poczekajcie tu na mnie- puściłam im oczko i zniknęłam za kuchennymi drzwiami. Po paru minutach wróciłam z 6 czarnymi workami na śmieci, i 6 parami jedno razowych rękawiczek, a do tego jeszcze 4 miski i płyn do mycia dywanów i wykładzin.
-No to tak- zaczęłam, a oni ustawili się w szeregu.- Dwójka idzie na górę, łączą się do tego schody. Ktoś na ochotnika?- no spodziewałam się tego. Las rak. A sami zaproponowali mi pomoc.- Tak jak myślałam... Więc Harry i Louis- wystąpili z szeregu.- Sprzątacie schody  i górne pokoje- wręczyłam im dwa czarne worki, dwie pary rękawiczek i dwie miski.- A teraz nalejcie do tych misek ciepłej wody i zjawicie się tu zaraz- powiedziałam do nich zanim zniknęli za zakrętem.
-Tak jest!- i zasalutowali mi.
- Dobra to teraz parter, znaczy to gdzie teraz jesteśmy. To kto?
-Yyyy...- wydusił z siebie któryś z chłopaków.
-Dobra wiedziałam, że będziesz chciał tu sprzątać Zayn- posłałam mu promienny uśmiech.
-Ale to nie ja powiedziałam!- powiedział z wyrzutem.- A ty gdzie będziesz sprzątać?! Co?
-Jaaaa- przeciągnęłam ostatnią głoskę.- Podwórze. Kto ze mną? Niall?
-No dobra.
-Okey. To Zayn i Liam sprzątają ten poziom domu- uśmiechnęłam się. Dałam chłopakom to co Harry'emu i Lou, którzy właśnie przyszli z miskami gorącej wody, wlałam do niej trochę tego płynu i wręczyłam jeszcze szczoteczki. Za chwilkę przyszedł Zayn i Liam. Dałam im dokładnie to samo. Gdy 4 zniknęła za ścianą,
wyjęłam Niall'owi z dłoni batonika i zamiast tego włożyłam mu tam rękawiczki i worek.
-No to co Niall- powiedziałam, gdy znaleźliśmy się już przed domem.- To od czego zaczynamy?
-Hymmm... Może od strony furtki?
-Dobra myśl!- krzyknęłam wzięłam go pod rękę. Zbieraliśmy butelki i tym podobne rzeczy.
                                                              ~W tym samym czasie~
-Odłóż to Harry!- wydzierał się Lou.- Nie grzeb w jej bieliźnie- powiedział już nieco ciszej.
-Hmmm, ładny ma ten czerwony staniczek- powiedział towarzysz jak gdyby nie usłyszał wcześniejszej wypowiedzi kompana.
-Harry na litość boską odłóż to. Miło by było tobie jak gdyby tobie ktoś grzebał w ubraniach, a dokładniej w bieliźnie?- spytał Louis.
-Ja nie noszę tej części garderoby- powiedział Kędzierzawy.
-COOO?!- krzyknął Tomlinson i wybiegł z pokoju na dół.- Ja się boję- powiedział gdy schował się w rogu salonu w którym był Liam z Malikiem.
-Ej no!- krzyczał z góry Harry.- Przecież mamy to samo. A nie sorry, JA mam większego- odrzekł dumnie.
I na takich oto kłótniach minęło 5 godzin.
                                                               ~Perspektywa Pauline~
-No to skończone- powiedziałam dumnie.- Chodź zamówimy 3 duże pizze, w tym jedna calutka dla ciebie. Zasłużyłeś sobie- i pocałowałam go w policzek.- Mam nadzieję, że chłopcy też sobie poradzili.
-Noo- powiedział zarumieniony Niall. Weszłam do holu zdjąć buty. Niall został na chwilkę na dworze, aby wykonać telefon, że nocuje u mnie (postanowiliśmy przy sprzątaniu). Zdjęłam Converse i wstałam i to był mój błąd bo zobaczyłam ogromny rozmiarów pająka.
-Pa... pa... pająk- wydukałam. Niall zorientowawszy co się święci wbiegł po schodach aby mnie złapać i wydał z siebie dziwny ryk. Ale było już za późno. Z łoskotem upadłam na podłogę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Po tak długiej przerwie napisałam. :D Rozdział dedykuje przyszłej żonie Liam'a, która ciągle mnie nękała pytaniem: ' Kiedy dodasz rozdział?' Do następnego razu!





Chciałabym spędzić z Tobą swoje życie...


                                                                             Rapunzel
                                                                                                   xx



sobota, 5 maja 2012

Rozdział 9

Weszliśmy do salonu, a tam imprezka w najlepsze! Antośka już polewała wszystkim, miałam jej już coś powiedzieć, ale stwierdziłam, że nie będę się do niej odzywała. Liam jadł koreczki. Inne osoby robiły podobne rzeczy. Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za biodra, i kładzie swoją głowę na moim ramieniu.
-Dawno się nie widzieliśmy...- powiedział, i od razu zorientowałam się, że to Alex.- Może...
-Nie Alex- przerwałam mu i gwałtownie się odwróciłam.- Nie chcę z tobą być znowu.Wyjechałeś, więc zaczęłam od nowa.
-Ale, ja chciałem się spytać, czy nadal śpiewasz?-zrobił dziwną minę, a ja spaliłam buraka.- No wiesz czy coś z tym robisz...
-Nie, ale mam jeden pomysł, przepraszam muszę iść.- powiedziałam i szybko poszłam wtopić się w tłum. Muzyka leciała w tle, więc zaczęłam poruszać się w jej rytm. Odkręcając zobaczyłam, że za mną stoi Zayn z dwoma drinkami.
-Proszę - podał mi jeden.
-Dzięki- i w tym samym momencie się napiliśmy.Uśmiechnęłam się do niego.
Minęło kilka godzin. Wszyscy byli mocno wstawieni. W pewnej chwili zobaczyłam, jak Zayn, Liam, Louis, Miall i Harry którego tego wieczoru nie widziałam, mocno się chwiejąc weszli na stół i zaczęli śpiewać. Wymachiwali przy tym tyłkami na wszystkie strony. Harry spadł na jakąś dziewczynę z dużym dekoltem. Jego głowa wylądowała własnie w tym miejscu. Clarck nagle przybiegł go ratować, ale w rezultacie poślizgnął się o kawałek pizzy na podłodze, i leżał jak długi na podłodze między nogami tej dziewczyny. 
-'A co tam raz się żyje'- pomyślałam. Poszłam do Antośki która właśnie miała się napić. Wyrwałam jej kieliszek i jednym łykiem wypiłam całość. Poszłam do Lou, prosząc o taniec. Zgodził się, był lekko pijany. Nie no dobra mocno pijany. Alkoholi zmieszał się z perfumami i potem, co nie dawało przyjemnego zapachu. No ale co? Od wszystkich tak capiło. Po wspólnym tańcu wyszłam na dwór. Tu też sobie nie żałowali. Biegali na golasa. Ktoś po basenie pływał na delfinku. Ujeżdżali flamingi. Okey. Poszłam oblukać co dzieje się w innych pomieszczeniach. Drzwi do toalety były otwarte. Nie wiem kto to przyniósł, ale na głowie jakiegoś chłopaka była maska niedźwiedzia. Jakaś laska pisała szminką coś po lustrze. Jakaś para całowała się pod prysznicem, z którego leciała woda. Dziewczyny grzebały sobie nawzajem w torebkach. Nie które rozbierały się. Piwa i inne napoje lały się nie tylko do szklanek, ale także po ludziach. Dobra niech będzie. W kuchni lali się ketchup'ami. Matko! Co to alkoholi potrafi zrobić z ludźmi. Była już godzina około 2 nad ranem. Większość osób zaliczyła zgon. Nie no! Na mojej imprezce takie rzeczy! Pobiegłam do pokoju (istna demolka! zapomniałam go zamknąć ;/) wyszukałam płytę z melodią i zbiegłam na dół. Zabrałam mikrofon DJ'owi, a w zamian dałam mu płytę. Wlazłam na stół i zaczęłam śpiewać. Od razu wszyscy wstali i zaczęli tańczyć. Piosenka wymyślona przeze mnie, ale chyba im się podoba. Ruszali się w rytm który śpiewałam. Po wykonaniu mojej piosenki rozpoczęło się karaoke. Podawali tytuł DJ'ejowi i śpiewali to co potrafili lub zmyślali. Zostawiłam ich samych i poszłam po piwo. Otworzyłam je i napiłam się łyka. Gdy wróciłam ( po kilkunastu minutach, bo trudno było się przebić przez leżących ludzi) za dużo ludzi już nie było. Zauważyłam, że nie ma Harry'ego, Antośki, Liam'a, takiej laski co skakała po fotelach i facia z dziarami na rękach. No to teraz zacznie się imprezka! Nasz DJ'ej już powoli (nie wiem w jaki sposób) wysiadał, więc na jego miejscu (tylko bez napisu 1D) 'zasiadł' Malik. Gdy poleciały pierwsze słowa poleciałam w tany. Wlazłam na stół, i  zaczęłam tańczyć dziki taniec z kilkoma dziewczynami. Koło mnie znalazła się dziewczyna z włosami jak makaron. Bardzo ładna jest. Poruszała się jak zawodowa tancerka. Nie chciałam być gorsza. Muzyka stawała się coraz to głośniejsza. Nie zdziwiłabym się, gdyby policja zaraz by nie przyjechała. No ale dużo się nie pomyliłam. Zaraz do domu wpadł jak burza ojciec. Gapił się na mnie jak na jakąś grzybiarkę* a ja na jego jak na jakieś ufo. Gestami wskazał, że mam wyjść. A co ja migowy potrafię? Bawiłam się dalej. Nagle muzyka ucichła, bo mój tatuńcio wygonił Zayn'a z miejsca DJ'ja.
-Ej co on chce zrobić?-spytał się mnie nagle Clarck.
-Nie wiem, ale wiem, że to będzie... drastyczne?- zrobiłam wymuszony uśmiech.
-CISZA!-krzyknął przez mikrofon ojciec.-Proszę, abyście natychmiast opuścili MÓJ dom, a wy do kuchni- powiedział i zszedł ze schodków. Zmierzył wszystkich wzrokiem i poszedł do kuchni. No to teraz zrobiło się zamieszanie i komentarze. Gdy salon był już prawie pusty i widać było jak jest tu brudno udaliśmy się do kuchni, gdzie ojciec wyganiał jeszcze jakiś ludzi.
-No to co chciałeś nam powiedzieć?- spytałam opierając się o kuchenny blat.
-Co to ma być!- krzyknął cały czerwony ze złości.
-To?- zrobiłam dziwną minę.- To jest blat od stołu. Ślepy jesteś?
-Nie o to mi chodzi! 
-To o co?- włączył się do rozmowy Clarck.
-To co przed chwilą działo się w domu i na podwórku!
-A o to ci chodzi- powiedzieliśmy równo i palnęliśmy faceplam.- To ludzie byli.- powiedziałam.
-No ale co oni tu robili!- niecierpliwił się ojciec.
-Tańczyli, śpiewali i pili- powiedziałam spokojnie.
-Ha! Ale ktoś musiał ich tu zaprosić!- krzyknął pewny siebie ojczulek.
-Wow jesteś mądrzejszy niż wyglądasz!- powiedział zafascynowany Clarck.
-A ty wyglądasz na głupszego niż jesteś!- krzyknął ojciec.- Wiem, że to wy- starał się mówić opanowanym głosem.- Więc sprzątacie cały ten bałagan! I to bez pomocy wynajętych sprzątaczek i Karoliny (ich służka: sprząta gotuje)! Wy 'narozrabialiście' wy musicie to 'naprawić'!- krzyknął oburzony. Wziął jeszcze swoją torbę podróżną, z którą przyszedł i chciał już wyjść, ale oczywiście musiał powiedzieć ostatnie słowo.- I to ma być posprzątane przez te 2 dni! Jak matka wróci ma być błysk! Zrozumiano?!- nie czekał na naszą odpowiedzieć tylko trzasnął drzwiami.
-No... To od czego zaczynamy?- spytałam.




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tak wiem nie jest za dobre... Nadal brak weny, a do tego przyszedł mi nowy pomysł na bloga, który rozsadza mi głowę... Ma ktoś ochotę na duet?


*grzybiarka- pani stojąca przy jakieś szosie, czekająca na jakiegoś pana aby zarobić parę pieniędzy





Tacy nasi mężowie! <3

                                                      Rapunzel
                                                                                 xx
                









sobota, 21 kwietnia 2012

Rozdział 8

Obudził mnie budzik. No tak 10.04. Poszłam wziąć prysznic. O matko prawie 2 dni nie miałam do czynienia z wodą, prócz wczorajszego zdarzenia u Liam'a. Właśnie, może lepiej by było, gdybym ich ze sobą nie zapoznała, prawdopodobnie nie straciłabym naj koleżanki. No cóż przyszłości nie zmienisz.... Po 10 minutach pod prysznicem wytarłam dokładnie każdy skrawek mojego ciała, i wtarłam olejek kokosowy.  Z łazienki wyszłam owinięta w szlafroku. Poszłam do mojego pokoju, i jak to zwyczajem dziewczyny zaczęłam narzekać, że nie mam w co się ubrać. Wywaliłam z szafy i szuflad ich  zawartość. Ughl. Nie wiedziałam, że nawet brudne rzeczy tu trzymam . Posortowałam ubrania i bieliznę i wybrałam ten zestaw. Poszłam z nim i brudnymi ciuchami do łazienki, i ubrałam się. Jeszcze posortowałam ubrania i wstawiłam pranie bo do koszy się nie mieściło.
-Clarck!- krzyknęłam.- Clarck!- nie odpowiadał. Poszłam na górę.Byłam już na górze gdy usłyszałam dźwięk SMS'a. Pobiegłam do pokoju, aby go przeczytać. Był od Antosi.
'On jest ZAJEBISTY! Nie wiem, dlaczego wcześniej z nim mnie nie poznałaś! Będziemy na imprezce xx'
Och... No tak mogłam się tego spodziewać. Poszłam do Clarck'a. No tak... Mój brat to debil. Najzwyczajnie w świecie (chyba zapomniał, że ma siostrę,a do tego bliźniaczkę...) paradował nago po pokoju. Zasłoniłam oczy.
-Yyy... Clarck! Masz zamiar się ubrać?
-Taaa- powiedział zamyślony.- Na party takk...
-No ale tak może teraz?
-No właśnie szukam takiej niebieskiej koszulki z NIKE. Widziałaś może?
-Nie- powiedziałam i po omacku poszłam do jego szafy wyjęłam jakąś koszulkę, szorty i bieliznę.- Masz załóż to. I za 5 minut widzę cię na dole!- krzyknęłam zamykając drzwi. Poszłam do łazienki wyjęłam pranie i nie patrząc czy jest mokre, poszłam na górę i upchnęłam do szafy. Zeszłam z powrotem na dół, i zobaczyłam w kuchni robiącego jajecznice Clarck'a, i siedzącego przy stole Liam'a.
-Cześć- powiedział. Zignorowałam go. Poszłam do lodówki i wyjęłam jogurt. Otworzyłam go, upiłam łyk, ale zaraz całą zawartość wyplułam do zlewy.
-Kto tu trzyma przeterminowane jedzenie!- krzyknęłam tak jakby sama do siebie. Włożyłam opakowanie do zlewu i zaczęłam przeglądać jedzenie w lodówce. Nic nie było. Wyjęłam z szafki Nutella'e i łyżką zaczęłam ją wyjadać patrząc się tępo przed siebie. Zatopiłam się w myślach.
-Co Paula? Myślisz, że możemy tak zrobić?
-Taaa...- odpowiedziałam, a oni wybuchli śmiechem.- O co wam chodzi?- spytałam z ironią w głosie.
-Bo, haha, spy... tal...iśmy hahah się, czy robimy haha trójkącik haha!!- zaczęli się tarzać po podłodze.
-Dzieci- powiedziałam pod nosem i poszłam do salonu sprzątać cenniejsze rzeczy. W tym czasie przyjechałam ciężarówka z alkoholem. Musiałam oczywiście pilnować tych debili, żeby nic nie wypili, ale no oczywiście musieli jedno piwko. No to po alkoholu przyjechały różne 'ozdobne' rzeczy takie jak jakieś jak to nazwał Liam 'kolorowe lampiony' które zakłada się na żyrandol i kolorowe światło jest. Ogarnęłam jeszcze inne pokoje. Gdy chłopaki robili coś na podwórku, zaczęłam robić kanapki. Po zrobieniu ich położyłam je na talerz, nalałam sok pomarańczowy do wysokich szklanek, i z tacą w ręku poszłam na taras. 
-Chłopaki! Jedzenie wam zrobiłam!-krzyknęłam.  Przy bujanej ławce ich nie było, przy basenie też nie.
-'Może są za domem'- pomyślałam, lecz gdy się odwróciłam zostałam pochwycona przez silne ramiona.
-Puść mnie!- darłam się na cały zycher. Biegł ze mną w ramionach dobre pięć minut i wrzucił mnie do wody. Cały makijaż (na szczęście nie malowałam się mocno) spłyną po twarzy. Clarck robił w naj lepsze zdjęcia.
-Clarck, powiedz że tego nie zrobisz?- zapytałam.
-Och przykro mi siostrzyczko, życie jest okrutne... Idź już się szykować, jest 18 a ludzie i tak będą wcześniej przychodzić...
Oburzona, no i... mokra poszłam do swojego pokoju. Wzięłam zimny prysznic i po raz kolejny wtarłam olejek kokosowy. W szlafroku wyszłam z toalety i zrobiłam poszukiwanie odpowiedniego stroju. Wybrałam ten, ponieważ dobrze się w nim czułam. Włosy zostawiłam rozpuszczone (tak jak na obrazku) i zrobiłam sobie makijaż. Gotowa zeszłam na dół. Gdy schodziłam po schodach chłopaki (o dziwo też już gotowi) otwierali drzwi Malikowi. O matko. Tak się w niego zapatrzyłam, że mało ze schodów nie spadłam. Za nim wszedł Lou, ta nowa i... Alex?
-Alex!- krzyknęłam i się na niego rzuciłam.
-Cześć piękna!-powiedział i mnie mocno przytulił. Mój nie doszły chłopak z powodu moich rodziców, bo jak ich zdanie nie pasujemy do siebie. Dobrze, że oni się dobrali.
-Cześć- podałam rękę tej nowej.- Mam na imię Pauline,  i to ja jestem organizatorką imprezy. A ty?
-Merry- podała mi dłoń.
-Okey.Hejo zapraszam- powiedziałam i każdego po kolei jeszcze raz przytuliłam. Obym tylko nie za długo przytulała Zayn'a. Uff, króciutko, udało się. Razem za mną poszli do salonu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Brak weny... :c
Oceniajcie...






Przystojniak <3

                                                      Rapunzel 
                                                                                                xx



czwartek, 5 kwietnia 2012

Rozdział 7

Z nimi praca to szaleństwo! Antosia ganiała go po całym domu z łyżkami...Ale w 3 (aż!) godziny uporaliśmy się. A więc zrobiliśmy plakaty, pozamawialiśmy alkohol (dzięki Liam'owi), jedzenie, zaprosiliśmy ludzi z ulicy, nawet taką nową. Wczoraj wprowadziła się. Mieszka obok mnie. Spoko laska. Ma styl trochę taki rock'owy lub metal'owy? Kto wie. Niby też słucham rock'a ale ubieram się normalnie, ale też ona potrafi ubrać się po dziewczyńsku. Przynajmniej tak przyjechała do nowego domu, ale drzwi otworzyła nam już w innym wydaniu.
-No dobra- powiedziałam po bitwie na poduszki.- Wszystko załatwione. Mama z ojcem dziś wyjeżdżają delegacje i wracają w poniedziałek- powiedziałam jednym them.- Ojeju. To już jutro...
-Och, no przecież sama chciałaś, aby ta impreza się odbyła- powiedział Liam.
-No taaakkkk- powiedziałam i wyjrzałam przez okno. Basen? Nigdy nie pamiętałam, żeby mieli basen. Ale dobra. Nabrała mnie dziwna ochota...- Liam? Ile głębokości ma basen?
-Basen? A tak basen. Nie wiem, około, hmmm... - zamyślił się.- Jest głęboki. Około 3 metrów.
-Znakomicie-powiedziałam i otworzyłam okno. Słyszałam jeszcze krzyki, ale zaraz otuliła mnie woda. Wypłynęłam na wierzch i zobaczyłam Antosie, Liam'a i... jego tatę.
-Wyjdź z basenu- powiedział poważnym głosem. Wykonałam polecenie, i zauważyłam, że moja bluzka przywarła do ciał, przez co widać mój biały stanik. spojrzałam w dół, i spodnie też prześwitywały moje koronkowe majtki. Spojrzałam, na nich i pobiegłam do domu. Zamówiłam pizze, bo wiedziałam, że za nie całe 15 minut przyjdzie Antosia. Pizza dojechała po 20 minutach, a jej nadal nie było. Wzięłam 4 puszki coli, pizze, i usiadłam w mokrych ubraniach owinięta kocem, i zaczęłam jeść pizzę i oglądać nie wiem który raz z rzędu 1 sezon 'Pamiętniki wampirów'.  Zjadłam już pizzę, wypiłam 3 puszki coli i byłam w trakcie 4 no i zbierałam się za oglądanie 7 odcinka, kiedy zobaczyłam całego w krwi Clarck'a.
-O matko!- krzyknęłam i zrzuciłam tekturę po jedzeniu, i zerknęłam na zegarek była 1 nad ranem.- kto ci to zrobił?!
-Daj spokój! Nie twoja sprawa!- krzyknął na mnie.
-Jak nie moja?! To daj chociaż obejrzeć i nałożyć opatrunek!?- krzyknęłam.
-Dobra...-mruknął.
-Idź do łazienki i zdejmij bluzkę! Zarz przyjdę!- krzyknęłam i poszłam po apteczkę. Pobiegłam do łazienki i zobaczyłam go w samych spodniach po chylonym nad umywalkę. Kurczę, ale mój braciszek jest przystojny.
-Dobra- rzekłam.- A teraz obmyj twarz.-wykonał polecenie. -Siadaj na sedesie. Dobra masz rozwalony nos. Poszłam do szafki gdzie trzymam z mamą kobiece 'opatrunki'. Wyjęłam 2 tampony i  położyłam na pralce, która stała obok. Opatrzyłam nos, wytarłam krew, i 'opatrunki' wsadziłam do Clarck'owego nosa.
-A teraz opowiedz mi kto ci to zrobił. Hy?
-Oj no tacy chłopaki...
-Chodzi o dziewczynę?- spytałam. Dlaczego zawsze ja muszę grać taką opiekuńczą?
-No, tak...- powiedział i spuścił wzrok.
-No jutro jest impreza. Znaczy się dzisiaj, więc poznasz jakąś laskę- posłałam mu ciepły uśmiech odwzajemnił.- Dobra jest godzinaaa- wyciągnęłam telefon.- 2 rano, więc teraz do łóżka, a potem trzeba cenniejsze rzeczy schować, i ogarnąć co nie co.
-Dobra to dobranoc.
-Dobranoc- poszłam do pokoju, położyłam głowę na poduszę, pachnęła innym zapachem.
-'To pewnie po Harrym' -pomyślałam. Ustawiłam budzik na 10, i w mgnieniu oka usnęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tata! Jest 7! 8 postaram dodać się jak najszybciej! Oj będzie imprezka!






Lou...

                                                    Rapunzel
                                                                                         xx

niedziela, 1 kwietnia 2012

Rozdział 6

Biegła razem ze mną całą drogę, aż zatrzymałyśmy się u celu. Dom Payne, taki jak ja go zapamiętałam.
-Jesteśmy na miejscu- powiedziałam z uśmiechem i lekko sapiąc. Zaczęłam rozmasowywać moje obolałe kolana. W biegał nie byłam najlepsza, wręcz przeciwnie.
-Och, to po to mnie tu przywlokłaś?- spytała z wyrzutem. Poprawiła swoje włosy, wyprostowała ubranie, i starała się opanować swój oddech. Po chwili zastanowienia, gdy zrobiłam to co ona spytałam się:
-Payne był dziś w szkole?- spytałam klękając by zawiązać buta.
-Nieee...
-To choć!- pociągnęłam ją za rękaw od bluzy. Weszłyśmy na posiadłość Liam'a. Weszłyśmy po kilku schodkach i stanęłyśmy przed drzwiami. Ręce zaczęły mi się pocić.
-Dobra co ja mu powiem? Cześ chciałam zaprosić cię na imprez- nie dokończyłam bo Antosia zadzwoniła i drzwi otworzył nam Liam.
-ee- dokończyłam poprzednie słowo.- Yyy... Ten, no... Zaprosisz nas do środka czy będziemy tak stać?- zapytałam posyłając mu promienny uśmiech. Ale on nic nie odpowiedział tylko  patrzyła się na mnie, i.... przytulił się do mnie odwzajemniła uścisk.
-Łoo! Nie spodziewałam się tego!
- Pauline, nawet nie wiesz jak bardzo mi ciebie brakowało- szepnął mi na ucho. Przytuliłam go mocniej. Puścił mnie otarł szybko łzy i wpuścił nas do środka. Dom był taki jaki zapamiętałam. Czysto. Długi holl. Weszliśmy do kuchni.
-Sok pomarańczowy, woda mineralna, herbata? Co chcecie?- spytał wyjmując szklanki.
-Ja poproszę soku- powiedziała A.
-To ja też- powiedziałam.- A to ty jesteś sam?
-Taaa- powiedział kładąc ciastka i szklanki z sokiem na tacy.- Chodźcie do pokoju.
Szliśmy długimi schodami na gorę. Drugie drzwi po prawo. Pamiętałam. Usiadłam na podłodze tak jak to kiedyś robiłam- po turecku.
-Liam...-szepnęłam i wpatrywałam się w podłogę.
-Pauline, tak wiele się wydażyło- powiedział po chwili nie zważając na moją przyjaciółkę.- Przez te 11 lat czułem ból i pustkę. Bo nie było ciebie...
-Wiem ja przepraszam, ale...- przerwał mi w pół słowa.
-Nie po to tutaj przyszłaś?- spytał.
-Uchh, dobra zaczniemy od nowa?- spytałam i podniosłam wzrok na niego. Posłał mi i Antosi lekki uśmiech.
-Dobrze.- powiedział nie pewnie. A ja w tym czasie wstałam i gestem pokazałam, aby i on wstał.
-Cześć. Nazywam się Pauline Moore, mam 17 lat. Mieszkam  2 domy dalej od ciebie. A to- wskazałam na Antosie.- To jest Antosia Dabaska, też ma 17 lat, i mieszka kilka przecznic dalej. A ty? Jak się nazywasz?- wybuchnął śmiechem.
-Jestem Liam Payne, mam 19 lat. Drugi rok powtarzam tą samą klasę, i... chyba wychodzi na to, że w trójkę chodzimy do tej samej klasy.
-To dy powtarzasz klasę!?- spytała z pełną buzią Antosia.
-No tak jakoś wyszło, zawaliłem wszystko, po tym jak...-otarł łzę.
-Nie musisz mówić- powiedziałam.
-Ale chce. Po tym jak moja siostra zginęła w wypadku. Miała 8 lat. taka mała, bezbronna....-rozkleił się. Podeszłam i przytuliłam go.- Mama się wyprowadziła do NY, ma tam nowego, a ojciec jest ze mną. Na szczęście nie okazał się  dupkiem.
-Ochh...- szepnęła Antosia.
-Dobra koniec tego!-krzyknęłam.- Chciałam zaprosić was na imprezę! Będzie pojutrze o 20!- no tak nie spodziewałam się oklasków, ale tez nie głuchej ciszy.- Yyy... przyjdziecie?
-Tak, ja... nie spodziewałem się takiego rozwoju akcji..
-Uwierz, ja też- posłałam mu promienny uśmiech.- Będzie na pewno Malik, Lou, Harry, Clarck i jego ekipa ok. 60 osób, i chciałam nasza starą eki...-przerwałam w pół słowa.- Znaczy się ludzi z którymi bawiłam się w dzieciństwie. I chciałam zrobić ogłoszenie powiesić tu i ówdzie...
-To wspaniały pomysł!-wybuchnęła panna Dabaska.- Ja, to znaczy my- spojrzała się na Liam'a.- Pomrzemy ci!
-Okej, to zaczniemy od...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jest 6! Podoba się? Mam nadzieję. :D Mam nadzieję, że podoba się rozwój akcji! :D






Chłopcy na gali 
Zatrzymana reakcja serca 
                                                                  Rapunzel
                                                                                    xx



















środa, 28 marca 2012

Rozdział 5

-No do szkoły!- powiedział Clarck z uśmiechem.- Widzę, że moja siostra już nie jest taka grzeczna.
-Spitalaj!- posłałam mu... dziwny uśmiech?
-Jeszcze tylko przekleństwa i będzie cacy- posłałam mu groźnie spojrzenie.
                                                  ~Jakiś czas później w szkole~
Spóźniliśmy się na 2 pierwsze lekcje.
-Hej ho!-powiedziałam otwierając drzwi klasy.- Sorry za spóźnienie!- dodałam i udałam się do ławki, którą dzieliłam z Antosią, ale miejsce było zajęte przez jakiegoś rudzielca. Kurde! Antosia! Na śmierć o niej zapomniałam! Moja najlepsza koleżanka. W prawdzie tylko z nią (z dziewczyn) mogę normalnie pogadać.
Z moich rozmyślań wyrwała Bryła. O matko matematyka...
-Panna Moore. Jak zwykle spóźniona- gdy to mówiła odwróciłam się, i dojrzałam, że Malik siedzi w ławce i pisze sma'a podeszłam pod tablice.- Co się stało, że nasza księżniczka zaszczyciła nas obecnością?-to mówiąc ręką pokazała uczniów. Malik uśmiechną się do mnie.- Hę?
-Znalazłam jednak wolni termin w moim kalendarzu- powiedziałam zarzucając torbę na ramię.
-Uuu- rozległo się po sali.
-A znajdzie się również wolne miejsce na spotkanie z dyrektorem?- zapytała poprawiając swoje ogromnie bryły na nosie.
-Zapytam menager'a- bezczelnie się uśmiechnęłam, odwróciłam się na pięcie, i wychodząc z sali trzasnęłam drzwiami. I nagle dotarło do mnie co zrobiłam. A tam, przeżyję. Stojąc koło drzwi usłyszałam jeszcze sapanie się Bryły. Poszłam na stołówkę- do babci.
-Cześć dziecko- powiedziała na przywitanie.- Coś nie w sosie widzę. Rosołek pomoże- to mówiąc zalała miseczkę wrzątkiem.- A jak zjesz to powróżymy-dodała z uśmiechem.
-Okej. Dziękuje- to mówiąc zaczęłam jeść. Babcia zaczęła rozkładać sztućce. Gdy zjadłam, babcia usiadła naprzeciw mnie, i wzięła moją rękę.
-Emilly!- krzyknęła... yyy... jak przeczytałam na etykietce przy jej bluzce Barbara Baratrala.- Co ty będziesz młodej dziewczynie wróżby wciskała. Sama wie co dobre.
-Barbarku?- powiedziała babcia słodkim głosikiem.-Pójdź zobaczyć, czy może ziemniaków nie musisz obrać- powiedziała do niej a zaraz skierowała się do mnie.- Jak ja jej nie lubię. Wścibskie babsko. Nie zważaj na nią tylko daj mi dłoń- wykonałam polecenie.- No tak, jak myślałam. Poznałaś nowych znajomych- po chwili zastanowienia dodała.- Chłopców. Przystojnych.
-Oj babciu przestań- powiedziałam wyrywając jej rękę.- Tobie nic powiedzieć nie można!- powiedziałam oburzona.
-Przecież nic mi nie mówiłaś!- posłała mi wredny uśmieszek.- AA tak w ogóle to dlaczego na lekcji nie jesteś?! Matka wie?! Który to raz z rzędu?! Co?! Odpowiadaj jak mówię! Co ty robisz?! Wracaj tu! Słyszysz?!- krzyczała za mną babcia. Słyszałam, ale nie miałam zamiaru wracaj i się z nią kłócić . Zacisnęłam dłonie w pięści i wyszłam ze szkoły. Miała już wszystkich dość. Udałam się do MSC. Zamówiłam shake'a jagodowego. Usiadłam przy ogromnym oknie przy drzwiach, i obserwowałam ludzi i cały bar. Różowe ściany, ogromny telewizor, antyramy z gwiazdami które t były. Stoły krzesła. Jakaś rodzina siedzi przy stoliku na przeciw telewizora z którego leciała właśnie jedna z moich ulubionych piosenek. Nagle zaczęłam rozmyślać o moim życiu. Urodziłam się. Miałam być chłopcem- Edwardem. Potem dzieciństwo z Liam'em Payne i brygadą z ulicy. Rządziłam naszą brygada! He he... Potem podstawówka, paczka się rozpadła, poznałam Antosie, przyjaciół odrzuciłam i zaczęły się zabawy lalkami w przyjęcia. Gdy tamci jechali na ryby, wymigiwałam się bólem brzucha. Potem gimnazjum, czyli w ogóle nie rozmawiałam z nimi choć Liam chodzi do tej samej klasy. A teraz co? Liceum. W klasie jakieś kujony ja, Malik, Antosia no i Liam. Ciekawe czy pamięta jak razem z naszymi rodzicami wyjerzczaliśmy nad może, i spacerowaliśmy za rączkę po plaży, i przysięgał mi, że jak będziemy dorośli do się pobierzemy? Wyjazdy na ryby z naszymi ojcami? I nasz domek na drzewie, który do dziś jest tam gdzie był i nie pozwalam go zniszczyć. Jest tam za dużo wspomnień, żeby to tak po prosu spalić.
-EUREKA!- krzyknęłam na cały MSC, ta rodziny spojrzał się na mnie a ja wybiegłam.
-Paula!- usłyszałam, i odwróciłam się. Stała za mną czerwona od zmęczenia Antosia.- Szukałą cie...- wysapała i oparła się o pobliskie drzewo.- Gdybym miała roli czy hulajnogę, to mogłabym gonić cię przez całe miasto, ale nie biegnąc!- powiedziała jednym them i zaczęła rozmasowywać obolałe kolana. Nie słuchałam jej, tylko pociągnęłam za rękaw, puściłam się biegiem i krzyknęłam.- Choć pomożesz mi!
-W czym?!- odpowiedziała starając się mnie dogonić. Nie odpowiedziałam jej. Biegłam ile tchu do celu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak podoba się? Mam nadzieję, że tak :D Strasznie trudziłam się to napisać dla... tak małej publiczności? :D Mam taką prośbę... zostawicie w tym blogu pamiątkę po sobie? Króciótki kometarz lub dodanie się do obserwowanych zajmie wam nie całą minutkę a mnie sprawi dużo radości. :D





Take tam One Direction z pieskami xD

                                                                              Rapunzel
                                                                                                 xx