środa, 28 marca 2012

Rozdział 5

-No do szkoły!- powiedział Clarck z uśmiechem.- Widzę, że moja siostra już nie jest taka grzeczna.
-Spitalaj!- posłałam mu... dziwny uśmiech?
-Jeszcze tylko przekleństwa i będzie cacy- posłałam mu groźnie spojrzenie.
                                                  ~Jakiś czas później w szkole~
Spóźniliśmy się na 2 pierwsze lekcje.
-Hej ho!-powiedziałam otwierając drzwi klasy.- Sorry za spóźnienie!- dodałam i udałam się do ławki, którą dzieliłam z Antosią, ale miejsce było zajęte przez jakiegoś rudzielca. Kurde! Antosia! Na śmierć o niej zapomniałam! Moja najlepsza koleżanka. W prawdzie tylko z nią (z dziewczyn) mogę normalnie pogadać.
Z moich rozmyślań wyrwała Bryła. O matko matematyka...
-Panna Moore. Jak zwykle spóźniona- gdy to mówiła odwróciłam się, i dojrzałam, że Malik siedzi w ławce i pisze sma'a podeszłam pod tablice.- Co się stało, że nasza księżniczka zaszczyciła nas obecnością?-to mówiąc ręką pokazała uczniów. Malik uśmiechną się do mnie.- Hę?
-Znalazłam jednak wolni termin w moim kalendarzu- powiedziałam zarzucając torbę na ramię.
-Uuu- rozległo się po sali.
-A znajdzie się również wolne miejsce na spotkanie z dyrektorem?- zapytała poprawiając swoje ogromnie bryły na nosie.
-Zapytam menager'a- bezczelnie się uśmiechnęłam, odwróciłam się na pięcie, i wychodząc z sali trzasnęłam drzwiami. I nagle dotarło do mnie co zrobiłam. A tam, przeżyję. Stojąc koło drzwi usłyszałam jeszcze sapanie się Bryły. Poszłam na stołówkę- do babci.
-Cześć dziecko- powiedziała na przywitanie.- Coś nie w sosie widzę. Rosołek pomoże- to mówiąc zalała miseczkę wrzątkiem.- A jak zjesz to powróżymy-dodała z uśmiechem.
-Okej. Dziękuje- to mówiąc zaczęłam jeść. Babcia zaczęła rozkładać sztućce. Gdy zjadłam, babcia usiadła naprzeciw mnie, i wzięła moją rękę.
-Emilly!- krzyknęła... yyy... jak przeczytałam na etykietce przy jej bluzce Barbara Baratrala.- Co ty będziesz młodej dziewczynie wróżby wciskała. Sama wie co dobre.
-Barbarku?- powiedziała babcia słodkim głosikiem.-Pójdź zobaczyć, czy może ziemniaków nie musisz obrać- powiedziała do niej a zaraz skierowała się do mnie.- Jak ja jej nie lubię. Wścibskie babsko. Nie zważaj na nią tylko daj mi dłoń- wykonałam polecenie.- No tak, jak myślałam. Poznałaś nowych znajomych- po chwili zastanowienia dodała.- Chłopców. Przystojnych.
-Oj babciu przestań- powiedziałam wyrywając jej rękę.- Tobie nic powiedzieć nie można!- powiedziałam oburzona.
-Przecież nic mi nie mówiłaś!- posłała mi wredny uśmieszek.- AA tak w ogóle to dlaczego na lekcji nie jesteś?! Matka wie?! Który to raz z rzędu?! Co?! Odpowiadaj jak mówię! Co ty robisz?! Wracaj tu! Słyszysz?!- krzyczała za mną babcia. Słyszałam, ale nie miałam zamiaru wracaj i się z nią kłócić . Zacisnęłam dłonie w pięści i wyszłam ze szkoły. Miała już wszystkich dość. Udałam się do MSC. Zamówiłam shake'a jagodowego. Usiadłam przy ogromnym oknie przy drzwiach, i obserwowałam ludzi i cały bar. Różowe ściany, ogromny telewizor, antyramy z gwiazdami które t były. Stoły krzesła. Jakaś rodzina siedzi przy stoliku na przeciw telewizora z którego leciała właśnie jedna z moich ulubionych piosenek. Nagle zaczęłam rozmyślać o moim życiu. Urodziłam się. Miałam być chłopcem- Edwardem. Potem dzieciństwo z Liam'em Payne i brygadą z ulicy. Rządziłam naszą brygada! He he... Potem podstawówka, paczka się rozpadła, poznałam Antosie, przyjaciół odrzuciłam i zaczęły się zabawy lalkami w przyjęcia. Gdy tamci jechali na ryby, wymigiwałam się bólem brzucha. Potem gimnazjum, czyli w ogóle nie rozmawiałam z nimi choć Liam chodzi do tej samej klasy. A teraz co? Liceum. W klasie jakieś kujony ja, Malik, Antosia no i Liam. Ciekawe czy pamięta jak razem z naszymi rodzicami wyjerzczaliśmy nad może, i spacerowaliśmy za rączkę po plaży, i przysięgał mi, że jak będziemy dorośli do się pobierzemy? Wyjazdy na ryby z naszymi ojcami? I nasz domek na drzewie, który do dziś jest tam gdzie był i nie pozwalam go zniszczyć. Jest tam za dużo wspomnień, żeby to tak po prosu spalić.
-EUREKA!- krzyknęłam na cały MSC, ta rodziny spojrzał się na mnie a ja wybiegłam.
-Paula!- usłyszałam, i odwróciłam się. Stała za mną czerwona od zmęczenia Antosia.- Szukałą cie...- wysapała i oparła się o pobliskie drzewo.- Gdybym miała roli czy hulajnogę, to mogłabym gonić cię przez całe miasto, ale nie biegnąc!- powiedziała jednym them i zaczęła rozmasowywać obolałe kolana. Nie słuchałam jej, tylko pociągnęłam za rękaw, puściłam się biegiem i krzyknęłam.- Choć pomożesz mi!
-W czym?!- odpowiedziała starając się mnie dogonić. Nie odpowiedziałam jej. Biegłam ile tchu do celu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak podoba się? Mam nadzieję, że tak :D Strasznie trudziłam się to napisać dla... tak małej publiczności? :D Mam taką prośbę... zostawicie w tym blogu pamiątkę po sobie? Króciótki kometarz lub dodanie się do obserwowanych zajmie wam nie całą minutkę a mnie sprawi dużo radości. :D





Take tam One Direction z pieskami xD

                                                                              Rapunzel
                                                                                                 xx











niedziela, 18 marca 2012

Rozdział 4

-'Przecież widziałam reakcję chłopaków, więc nie mogę pójść z nią tak się normalnie przewitać'-moje myśli biegały po mojej głowie jak stado baranów.
-Harry!- krzyknęłam prawie nad jego uchem.- Do cholery jasnej wstawaj! Musimy iść!- krzyknęłam jeszcze raz i pobiegłam do sąsiedniego pokoju- Clarck'a- Wstawaj!- tym razem krzyknęłam nad jego uchem.-Mama przyjechała!- krzyknęłam i to podziałało. Zerwał się na równe nogi.
- Co z Harry'm?!- gdy mu odpowiedziałam, że śpi u mnie wyjął koszulkę i spodnie ze swojej szafy.- Idę do niego!- krzyknął jeszcze przez drzwi. Zobaczyłam ich dosłownie po 3 minutach ( patrzyłam ciągle na zegarek xD). -Szybko tarasem!- zbiegliśmy po schodach, kucnęliśmy za kanapą w salonie, a tam oczywiście nasza kochana mamusia kombinuje przy drzwiach.
- Szybko za fotelami do frontowych drzwi- szepnęłam, a chłopaki posłusznie za mną poszli. Przeszliśmy przez salon. Została nam droga przez kuchnię i do holu, lub od razu do holu, który miał masę okien.
-Idziemy przez kuchnię- szepnęłam i prawie na leżąco prześliznęłam się do kuchni, a chłopaki za mną. usiadłam opierając się o zmywarkę, a oni jak moje cienie zrobili to samo. Nagle rozległo się stukanie pięścią w szybę nad nami. Przywarliśmy do sprzętu. Serce mi stanęło. Proszę! Reanimujcie mnie! Na szczęście reanimacja nie była potrzebna, bo pukanie rozległo się od drzwi balkonowych.
- Uff- 'wyplułam' powietrze. Wytarłam dłonie o jakąś ścierkę bo były spocone. Odłożyłam ścierkę i ruszyłam na wszelki wypadek po kucaku do holu. Otworzyłam drzwi i wraz z resztą uciekinierów rzuciliśmy się na ulicę.
-Yeah! Udało się!- Harry zaczął się podniecać. Pewnie zaraz mu stanie. Zresztą tak jak Clarck'owi.
-Hej! Pauline! Clarck!- krzyknęła za nami mama.
-O cześć!- odpowiedziałam odwracając się.- Zapowiada się fajna rozmowa- powiedziałam do siebie.
-Dzień dobry...-  powiedział nie pewnie Harry.
-Nie taki dobry- powiedziała rodzicielka.- Byliście w domu?- pytanie do nas.
-Nie wracamy od Louisa- wpadka! o 8 rano wracać od kolegi?
-Aha... Więc w takim razie nie wiecie, kto za balangował sobie w naszym domu?- jej oczy były normalnie jak te brami na lotnisku (xD)
-No co ty mamo? To jakiś pomyleniec musiał zrobić ją w środku tygodnia!- posłałam groźnie spojrzenie bratu.- Włamali się!
-Taaa, tylko, że jak przyjechałam i chciałam otworzyć drzwi to były zamknięte,a jak po 5 minutach poszłam spróbować znowu to były otwarte. Hę? Macie coś mi do powiedzenia?
-Yyy... To ja już lepiej pójdę!- powiedział Harry.- Do widzenia!
-To pa! Zobaczymy się w szkole!
-A właśnie! Dlaczego wy nie w szkole?!- podnosiła głos. Mam nadzieję, że sąsiedzi są już w pracy.
-Wiesz mamo- to mówiąc Clarck położył rękę na jej ramieniu.- Wracaliśmy od Lourena.
-Louisa!- przerwałam mu.
- Oj tam. W każdym bądź razie od jej chłopaka.
-Pauline to ty masz chłopaka?!- pokręciłam przecząco głową.
-Cicho!- krzyknął Clarck.-Zaszliśmy do Milk Shake City, no nie rób takiej dziwnej miny mamo, to ten bar cały różowy co mówisz, że dla pedałów. No dobra a tam... nie uwierzysz!
-No co?-powiedziała znudzonym głosem mama.
-Zgaduj mamo! No?
-Ten wasz kolega co przed chwilą poszedł?- zapytała. Wyczułam lekką ironie w jej głosie, ale Clarck zachowywał się tak jak by nie zwrócił na to uwagi. 
-Ej, przez to twoje spędzanie dużo czasu z babcią zaczniesz czarować! Ale dobra mówię dalej. No to spotkaliśmy Harry'ego. Miałem pożyczyć my Fifę co dostałem na urodziny. Idziemy sobie dalej, w sensie wychodzimy z baru i idziemy do domu.
-A tam od początku ulicy słychać muzykę- przerwałam mu.Nie lubię jak ktoś owija w bawełnę.
-No kurdę!-wkurzył się Clarck.- Ja mówię? Ja! Więc mi nie przerywaj! No to właśnie pobiegliśmy tutaj, ale muzyki już nie było, bo okazało się, że to od sąsiadów! Od tych Payne! Ten syn pani (imię matki Liam'a) zrobił awanturę...-zamyślił się chwilę.-... o jakieś łyżki?
-Łyżki?-spytałam.
-Zaraz, zaraz-przerwała mama.- Mówiłeś, ze muzyka a teraz, że kłótnia?
-Oj ty taka mało kumata jesteś- powiedział bliźniak.
-Clarck Roger Moore, jak ty odzywasz się do swojej matki!?- krzyknęła, i już podniosła rękę,ale przerwałam jej.
-Dobra chodźmy do domu...- o dziwo posłuchali się mnie. Weszliśmy po kilku schodkach, i nacisnęłam klamkę. Weszliśmy do holu, gdy nagle z tej samej łazienki do wyszedł Harry wyszedł jakiś szatyn.
-Clarck wyczesana impreza!- powiedział do brata.- Yyy... Dzień dobry- powiedział szybko i trzasnął drzwiami.
-Yyy... No to ten, my idziemy do szkoły!- mówiąc to ciągnęłam Clarck'a za rękaw.
-Pauline! Clarck!-krzyczała za nam ale my już byliśmy na ulicy.- Nie ujdzie wam to na sucho!
Na początku, albo na końcu naszej ulicy zatrzymałam się i odwróciłam. Nie było już jej. Clarck cofnął się staną obok mnie i zaczął tak jak ja ciężko dyszeć (zmęczyliśmy się biegiem)
-Dzięki- w końcu wydusił z siebie.
-Nie ma za co- uśmiechnęłam się.- To gdzie idziemy?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tralalala! Przed państwem 4! Mam nadzieję, że się podoba : ) Jak by co to przeważnie będę w weekend'y będę dodawać...


3 przygłupów wczoraj wokół mojego męża! 
Uczy ich tańca irlandzkiego! ;D
                                                                                          xx
                                                                                                                  Rapunzel

sobota, 17 marca 2012

Rozdział 3

-A to co znowu?!-krzyknęłam.
-Imprezka!-i w tej chwili pocałował się z jakąś brunetkę.Był cały obśliniony-Nie widzisz?
-Widzę! Ale jak tylko dowie się ma...-urwałam w pół słowa, bo dostałam butelką w głowę, a do tego nadziałam się na wystający w rogu parasol, a potem to chyba zemdlałam. Dlaczego zawsze mi się takie rzeczy trafiają?!
Obudziłam się w tym samym miejscu z silnym bólem głowy, i kawałkiem obrzyganej koszulki, reszta tegoleżała na beżowym płaszczu mamy.
-Zabiję tego, który to zrobił!-krzyknęłam i zdjęłam szalik z półki i zaczęłam wycierać moją bluzkę. Rzuciłam go stronę drzwi od łazienki,a on w tym czasie wylądował na głowie chłopaka o burzy brązowych włosów.
-Ciii....-powiedział odrzucił mi szalik. Wsadziłam go z powrotem na półkę.
-A ty  co tu robisz?!-krzyknęłam, a ten przystojniak odpowiedział te swoje 'Ciii' i spytał:
-Gdzie jest jakiś pokój z łóżkiem które nie jest obrzygane?- posłał mi uśmiech.O M-A-T-K-O co za uśmiech. Dobra spokojnie. Bądź opanowana.
-Yghl-wydałam z siebie dziwny dźwięk. Ruszyłam do mojego pokoju omijając puste butelki i kałurze zwróconego jedzenia. Ufff. Dotarłam na górę. Pociągnęłam za klamkę. Jak dobrze! Był zamknięty a to oznacza czysty pokój! Przeszukałam kieszenie. Uff. Telefon był, a to łączyło się z kluczami, ponieważ były do niego przyczepione. Otworzyłam pokój.
-Pfff- wypuściłam powietrze. Był czysty nie licząc rozrzuconych ubrań i kilka papierków po batonach. Części garderoby w tym większość moich staników zepchnęłam z łóżka i położyłam się na boku. Nagle poczułam czyiś oddech na ramieniu i usłyszałam i zachrypnięty głos który mówił jakieś wyrazy.
-Słyszysz suń się, mówię ci to z 3 raz- przesunęłam się i położyłam na plecy i wtedy zobaczyłam, że to ten przystojniak w lokach.
-Jejku! Weź już myślałam, że to jakiś gwałciciel- mówiłam do niego kiedy ten układał się na łóżku.
-No przecież chciałam jakieś łóżko i tutaj mnie zaprowadziłaś, a teraz muszę się zdrzemnąć.
-Na pewno nie tu!- lekko podniosłam głos, aby zaimpretować mój gest- czyli zwalenie go z łóżka.
-O Harry widzę, że za kumplowałeś się z moją sister-powiedział uśmiechnięty Clarck. Hmmm... Harry ładne imię.
-To ty z Clarck'iem-zwrócił się do mnie.- Razem? Znaczy rodzeństwo?- Pytał się, a przy tym śmiesznie podnosił brwi.
-Niestety-powiedziałam.- Przedstawiam ci mojego brata bliźniaka Clarck'a Moore. A teraz przepraszam ide na dół. Czy ktoś  jest jeszcze w naszym domu?- zapytałam wstając z łóżka.
-Nieee, chybaaaaa, żerrrr mamaaaaa wróciłaaaaa...-jak zwykle musiał przeciągać ostatnia literę.
-Weź przestań tak mówić! Ehhh... A tak w ogóle będziesz mieć przerąbane, a szczególnie z tą butelką Whisky z barku ojca...
-Oj weź przestań z tym 'Gdy dowie się mama' i typu 'Przestań! Jesteś idiotom! Powiem mamie!'- to mówiąć ronił piskliwy głosik i dziwne gesty. A w tym czasie Harry usnął.
-Przestań! Wcale tak nie robię!- krzyknęłam, a noga zaczęła mi drgać.
-Taa! Wcale a wcale!- zaczął mnie przedrzeźniać.
-No nie robię tak!- krzyczałam, i poczułam, że tusz zaraz mi poleci po policzkach.
-Tsa, to udowodnij to- powiedział spokojnym głosem. Jak on to robi, że najpierw krzyczy a potem ma spokojny głos?
-No ciekawe w jaki sposób. -powiedziałam z lekko, nie to był tak teciteńko podniesiony głosik.- No? Niech pan mądraliński coś powie, a nie stoji jak jakis przygłup- wysłałam mu wredny uśmieszek.
-Jak to jak?! -podniósł brwi.-Urządzając imprę! Prawda Harry?-zwrócił się do śpiącego.
-Czujcie się zaproszeni. W piątek za tydzień!- krzyknęłam wychodząc z pokoju.
-'Dryń-dryń'-usłyszałam, pewnie mama przyszła pomyślałam, i spojrzałam w lustro, a oto co zobaczyłam:
morskie rurki, które gdzie nie gdzie były brudne czymś szarawym, białą bluzkę z pomarańczową plamą pod cyckiem. Powąchałam. Nie śmierdziała. Szary sweterek, tylko on był czysty, no oprócz szarych conversy'ów.
- Już otwieram!- krzyknęłam, i szybkim ruchem ręki pociągnęłam za klamkę. A zobaczyłam za nimi Louis'a i Zayn'a z ... moją torbą?
- Cześć!-przewitali się i wystawili swoje ząbki.
-Yyy... Hej- powiedziałam nie pewnie. Starałam się zasłonić plamę sweterkiem.
-Możemy?-spytał Lou.
- Ta właźcie...- otworzyłam drzwi, a oni weszli.- Butów nie zdejmujcie.
Co się tu właściwie stało?- odezwał się Zayn.
-Wiesz, taka mała imprezka...- zaczęłam się bawić guzikami od cardiganu.
-No mała była- podniósł swoją ciepłą dłonią moją brodę i szeroko uśmiechnął się pokazują szereg białych, równych zębów. Odwróciłam wzrok.
-Dzięki za torbę- wyrwałam ją Louis'owi.- No i, ten... No sorry, ale muszę chałupę ogarnąć zanim mother przyjedzie- pchałam ich w stronę drzwi.- A tak w ogóle to zapraszam was na imprezkę! W piątek o 20! To pa!- zamknęłam drzwi. Uff. Zsunęłam się na podłogę. Wstałam i poszłam do kuchni zrobić sobie gorącą czekoladę. Zabrałam ją, i poszłam do pokoju w którym w najlepsze spał Harry. Wzięłam moją ulubioną lekturę-'Pamiętniki wampirów' i usiadłam na parapecie. Minęło jakieś pół godziny, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Wyjrzałam przez okno. O nie! Przyjechała!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I jest 3! Mam prośbę, Ci co czytają niech dodadzą się do obserwatorów, i Ci co chcą być informowani o kolejnym rozdziale niech piszą w komentarzach swoje tt. I jesze, jak możecie to zareklamujcie mojego bloga ; )xx



Mój mąż! 
W piątek miałam ślub z tym 
oto przystojniakiem!
                                          xx
                                                                              Rapunzel







środa, 14 marca 2012

Rozdział 2

-Louis jestem- przedstawił się chłopak i podał mi dłoń po czym ja pocałował. Zaczęłam się śmiać.
-A <śmiech> ja <śmiech> Pauline <śmiech>-wysapałam śmiechem.
-To co? Kawiarnia na Glodsmitf Road?- spytał z uwodzicielskim uśmiechem.
-Tsaaak-nie przestawałam się śmiać. w dobrych humorach doszliśmy do kawiarenki, zamówiliśmy kawę a do tego ciasto którego nazwy nie znałam.
-Gdzie mieszkasz?-spytałam gdy szliśmy w stronę Milk Shake City.
-Na Hatley Close.
-Ooo! To nie daleko mnie!-cieszyłam się jak małe dziecko.
-A to ty gdzie mieszkasz?
-Buxted Road, to wpadniemy do mnie?
-Jasne a może wpadniemy najpierw do mojego kolegi? To jest po drodze. 
-Ok- wzruszyłam ramionami.- Nie ma sprawy.
Dowiedziałam się tylko, że idziemy na Hemington Ave do jakiegoś kumpla Lou. To była ładna dzielnica i jakaś znajoma. Stanęliśmy przed domem nr 234. Drzwi otworzyła nam niska kobieta o brązowych do ramion włosach. Miała miłą i... znajomą twarz.
-O Lou!- Przewiała go i przeniosła wzrok to na mnie to na niego.- Chłopcy czekają na ciebie...- powiedziała nie pewnie.- Znaczy chyba na was- powiedziała z uśmiechem.
-Dzień dobry!-powiedziałam nie pewnie.
-Dzień dobry!-odpowiedziała.
-To moja znajoma- powiedział marchewkorzerca. Kobieta zaprosiła nas do środka. Moim oczom ukazał sie długi na kilka naście metrów hol, odchodziły od niego drzwi a raczej same futryny, przez które ukazywały nam się pokoje o różnych wielkościach. Weszliśmy po schodach na piętro. Hol był podobnej wielkości tylko zamiast futryn miał normalne drzwi. Louis otworzył drzwi i moim oczom ukazał się piękny pokój(mniej więcej taki). OMZ! Czy to mi się śni?! Przede mną stoi Zayn Malik!Teraz pamiętam dlaczego ta pani-jego matka i ta ulica była mi znajoma! Kiedy miałam 13 lat przesiadywałam na przeciwko tego domu i obserwowałam co robią, a teraz wchodzę do pokoju Malik'a!  Louis usiadł na kanapie (na zdj. nie widać jej), a ja stałam jak słup soli w drzwiach.
- Pauline siadaj!- do moich uszu doszedł jakiś dźwięk. To chyba głos Louisa. Usiadłam nie pewnie na kanapie obok Lou, i dopiero w tedy zobaczyłam również tak jak Zayn i Lou mega przystojnego blondyna o niebieskich oczach.
-Cześć!-szybko się otrząsnęłam.- Pauline jestem!-to mówiąc podałam mu dłoń. I jak zahipnotyzowana śledziłam każdy ruch Zayn'a który grzebał w szafach i najprzeróżniejszych szufladach.
- Dobra Zayn dawaj te filmy- powiedział Lou.
-A to może u nie obejrzymy?-spytał i wtedy jego wzrok zatrzymał się na mnie. Ajjj! Tylko spokojnie nie palnij jakiegoś głupstwa!
-A co to za film?-spytał blondas, a Zayn puścił do niego oko. Podszedł do odtwarzacza DVD i włożył jakąś czarną płytę. No jak mogłam się tego spodziewać. Dwie nagie dziewczyny jeden chłopak. Jęki i te takie inne sceny. Wybiegłam z pokoju Malik'a. Trzasnęłam drzwiami i wybiegłam z domu. Dobrze, że nie ma tu krętych korytarzy bo bym się zgubiła. Wróciłam ta samą drogą co przyszłam z tym pacanem. Co on sobie myślał? Nie no dobra to nie jest pacan tylko przystojniak. Wsiadłam do autobusu, który zatrzymywał się na początku naszej ulicy. Gdy wysiadłam z niego od razu słychać było głośną muzykę. I nie zgadniecie od kogo domu było ją najbardziej słychać.
-Kur...-przerwałam w pół i pobiegłam do domu.- wbiegłam przez otwartą bramę i mocno pociągnęłam za klamkę od drzwi frontowych.-Clarck!-krzyknęłam bo moim oczom ukazała się impreza.
- Co chcesz siostra?-wyłonił się w samych bokserkach które kupiłam mu na urodziny. A w ręku trzymał wshiskey.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział 2! Wiem może nie jest lepszy od 1, ale i tak jak pisze to w moim specjalnym zeszycie to był gorszy. Mam nadzieję, że mój blog stanie się nawet popularny...

Moja tapeta na tel. prawda, że piekna ? 
                                                                         Rapunzel
                                                                                           xx






Rozdział 1

-Pauline (czyt. Paulin)! Do jasnej cholery!Wsiadaj do tego samochodu!-krzyczała cała czerwona ze złości mama.
-Już biegnę!- wychyliłam się z balkonu, a wiatr potargał moją idealna fryzurę.- Cholera-zaklęłam pod nosem zamykając drzwi balkonowe.-Clarck!- krzyknęłam poprawiając przed lustrem włosy.- Mama woła, chodź!
Zbiegłam po kręconych schodach na dół i stanęłam przed kuchnią w której mój kochany brat bliźniak jadł płatki ręką.
-Czy ty nie potrafisz jeść normalnie?!-krzyknęłam a noga ze złości zaczęła mi drgać.
-Dobra-powiedział z pełna buzią.- Idź, zaraz dojdę.
Zła na tego imbecyla udałam się do mamy samochodu, ponieważ mój był w kasacji po stłuczce z sąsiadem. Siedziałyśmy tam dobre 10 minut kiedy to Clarck zaszczycił nas swoją obecnością.
-No ja cię po pracy zamorduje!- krzyczała na całe auto Sophie a przy tym wymachiwała rękoma. Kilka razy ślina mnie trafiła.
-No przecież już jestem. A co ty taka zła jesteś mamo?- spytał beztrosko. Jak zwykle musieli się pokłócić.
-Jeszcze się pytasz?!-zapytała celując we mnie i Clarck'a całą masą pocisków z śliny.-Przez twoje wygłupy, samochód Pauli jest w kasacji, a przez co JA-zrobiła nacisk na ten wyraz.-Muszę teraz odwozić was do szkoły! Może ja nie rodzę pieniędzy co? Pomyślałeś choć raz o tym?!- była bliska płaczu.-A ja spóźnię się na spotkanie w pracy...- teraz to cały makijaż spłynął jej po policzkach.
-A to co ty tam robisz?- zapytał. Chyba przyczynie się do tego morderstwa.
-CO?! Zarabiam z ojcem na was! Żyjesz 17 lat! Nawet tego nie wiedziałeś?!-była cała czerwona, ręce zaczęły mi się pocić ja to powiedzieć?
-Mamo-wtrąciłam się.- Daj dychę, pojedziemy autobusem.- Bez odpowiedzi dostaliśmy pięć dych (na osobę, zapowiadały się malutkie zakupy).
Od naszego domu do przystanka było niecałe 5 minut. Kupiliśmy sobie po bilecie i w niecałe 10 minut byliśmy pod szkołą.
                                                                ~W szkole~
Wzięłam potrzebne książki z szafki i udałam się na matematykę z tak zwaną Bryłą. Głupia nauczycielka matematyki. Krótkie brązowe włosy, garb na plecach i okulary z 5 cm szkłem- dlatego nazywamy ją Bryłą. Weszłam do klasy spóźniona i usiadłam na swoim miejscu. Matematyczka coś gadała, a ja wpatrywałam się w bejsbolówkę Malik'a. Powód westchnień wielu dziewczyn. Mój też. Był wysokim brązowookim szatynem z pieknym uśmiechem. Zawsze modnie ubrany. Mógł zwrócić na mnie uwagę tylko dlatego, że tak jak on pochodzę z bogatej rodziny, i kasy mi nie braknie...
-Panno Moore! Znowu nie uważasz! Oblicz to co jest na tablicy!- a ta głupia baba jak zwykle musiała zacząć się drzeć.
-A skąd pani wie, że jeszcze panna może już pani?!- hahah! znowu jestem górą !
-Yhgl- zaczęła mówić jakieś nie wyraźne słowa. Poprawiła 'okulary' na nosie i niby opanowanym głosem rzekła- do dyrektora!
Spakowałam książki do torby i wyszłam z sali. Nie miałam zamiaru iść do profesora Braina. Jego gabinet ominęłam szerokim łukiem, i poszłam do szkolnej kuchni, gdzie pracowała moja babcia. Zobaczyłam ją robiącą sałatkę z marchewki i jabłka. Wiele osób nazywało ją Zkręconą Emilly
, ponieważ uprawiała jogę i jogging oraz wróżyła. Mijając ją zabrałam marchewkę, i wyszłam tylnim wyjściem. Usłyszałam za sobą:
-Och Pauline, Pauline...
                                                         ~Po wyjściu ze szkoły~
Poszłam do parku. Kopałam kamień na brukowej uliczce. Wyglądałam dziwnie i smutno, jeszcze do tego marchewka w ręku. Idąc wpadłam na w identycznym stanie chłopaka który też jadł marchewkę. 
-Przepraszam, nie chciałam- powiedziałam spojrzałam w jego szaro-zielone oczy. Odwrócił wzrok.
-Sorki to ja nie patrzyłem- powiedział i tym razem to on spojrzał w moje ciemne niebieskie oczy.
-Ja też-usmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił uśmiech.
-Kawa?-spytał się. Widać, że rozkręcił się chłopczyna.
-Hymm... Nie powinnam spotykać się z nieznajomymi, ale...
-Ale?
-Uwielbiam ryzyko.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hahah! 1 rozdział! Mam nadzieję, że się podoba. Od razu mówię, że nie będzie on tylko o Lou. Czerwone pismo to linki :)


Uśmiech do was!
                                                  Rapunzel     
                                                                            xx



           



wtorek, 13 marca 2012

'Bohaterowie' rozdział 0






Pauline Moore ma 17 lat i mieszka w Londynie wraz z rodzicami i bratem. Interesuje się modą i chłopakami. Od niepamiętnych czasów zakochana w Malik'u. Uwielbia rysować i śpiewać oraz robić zdjęcia (sobie). Przyjaźni się z Antosią Dabaska a kiedyś z Liam'em Payne'm.








Antosia Dabaska mieszka w Londynie ma 17 lat. Kocha jazdę na hulajnodze, wrotkach i wszelkich taki pojazdach. Przyjaźni się z Pauline Moore.





Zayn Malik ma 19 lat i mieszka w Londynie. Jego pasją jest rysowanie i śpiew. Pali papierosy. Przyjaźni się z Niall'em Horan'em i Louis'em Tomlinson'em.










                  


Louis Tomlinson ma 21 lat. Mieszka sam w Londynie. Uwielbia marchewki pod każdą postacią.
Jego pasją jest śpiewanie i gry komputerowe. Przyjaźni się z Zayn'em Malik'em i Niall'em Horan'em. 









Niall Horan ma 19 lat. Mieszka w Londynie. Swoje uczucia wyraża grając na gitarze i pisząc piosenki. Kocha jeść i dziewczyny! Przyjaźni się z Zayn'em Malik'em i Louis'em Tomlinson'em.













Harry Styles ma 18 lat mieszka w londyńskim akademiku. Uwielbia chodzić 'naturalnie'- nago. Przyjaźni się z bratem Pauline- Clarck'iem. Ma kręcone włosy na które lecą dziewczyny.















Liam Payne ma 19 lat. Mieszka w Londynie na tej samej ulicy co Pauline. Jest romantyczny. panicznie boi się łyżek. Przyjaźnił się z Pauline od piaskownicy, lecz ona urwała kontakt. Od tego zajścia trzyma się na uboczu.












Clarck Moore ma 17 lat brat bliźniak Pauline. Uwielbia robić zdjęcia i ... imprezy! Przyjaźni się z Harry'm Styles'em, ponieważ chodzą do tej samej szkoły (ale on nie mieszka w akademiku). 













Edward Moore ma 45 lat. Ojciec Pauline i Clarck'a.  Ma własna firmę (bank). Często wyjeżdża w delegacje. 















Sophie Moore żona Edwarda i matka Pauline i Clarck'a. Ma 42 lata. Pracuje w banku swojego męża.








Emilly Moore ' Zakręcona Emilly' ma 58 lat. Jest matką Edwarda i babcią jego dzieci. Uprawia jogging i jogę oraz wróży z kart i dłoni.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej! Narazie tylko bohaterzy. Postaram się jak najszybciej dodać rozdział 1! Mam nadzieje, że spodoba sie Wam! 
No to na tyle...

Rapunzel- 
@Dariiaofficial