niedziela, 18 marca 2012

Rozdział 4

-'Przecież widziałam reakcję chłopaków, więc nie mogę pójść z nią tak się normalnie przewitać'-moje myśli biegały po mojej głowie jak stado baranów.
-Harry!- krzyknęłam prawie nad jego uchem.- Do cholery jasnej wstawaj! Musimy iść!- krzyknęłam jeszcze raz i pobiegłam do sąsiedniego pokoju- Clarck'a- Wstawaj!- tym razem krzyknęłam nad jego uchem.-Mama przyjechała!- krzyknęłam i to podziałało. Zerwał się na równe nogi.
- Co z Harry'm?!- gdy mu odpowiedziałam, że śpi u mnie wyjął koszulkę i spodnie ze swojej szafy.- Idę do niego!- krzyknął jeszcze przez drzwi. Zobaczyłam ich dosłownie po 3 minutach ( patrzyłam ciągle na zegarek xD). -Szybko tarasem!- zbiegliśmy po schodach, kucnęliśmy za kanapą w salonie, a tam oczywiście nasza kochana mamusia kombinuje przy drzwiach.
- Szybko za fotelami do frontowych drzwi- szepnęłam, a chłopaki posłusznie za mną poszli. Przeszliśmy przez salon. Została nam droga przez kuchnię i do holu, lub od razu do holu, który miał masę okien.
-Idziemy przez kuchnię- szepnęłam i prawie na leżąco prześliznęłam się do kuchni, a chłopaki za mną. usiadłam opierając się o zmywarkę, a oni jak moje cienie zrobili to samo. Nagle rozległo się stukanie pięścią w szybę nad nami. Przywarliśmy do sprzętu. Serce mi stanęło. Proszę! Reanimujcie mnie! Na szczęście reanimacja nie była potrzebna, bo pukanie rozległo się od drzwi balkonowych.
- Uff- 'wyplułam' powietrze. Wytarłam dłonie o jakąś ścierkę bo były spocone. Odłożyłam ścierkę i ruszyłam na wszelki wypadek po kucaku do holu. Otworzyłam drzwi i wraz z resztą uciekinierów rzuciliśmy się na ulicę.
-Yeah! Udało się!- Harry zaczął się podniecać. Pewnie zaraz mu stanie. Zresztą tak jak Clarck'owi.
-Hej! Pauline! Clarck!- krzyknęła za nami mama.
-O cześć!- odpowiedziałam odwracając się.- Zapowiada się fajna rozmowa- powiedziałam do siebie.
-Dzień dobry...-  powiedział nie pewnie Harry.
-Nie taki dobry- powiedziała rodzicielka.- Byliście w domu?- pytanie do nas.
-Nie wracamy od Louisa- wpadka! o 8 rano wracać od kolegi?
-Aha... Więc w takim razie nie wiecie, kto za balangował sobie w naszym domu?- jej oczy były normalnie jak te brami na lotnisku (xD)
-No co ty mamo? To jakiś pomyleniec musiał zrobić ją w środku tygodnia!- posłałam groźnie spojrzenie bratu.- Włamali się!
-Taaa, tylko, że jak przyjechałam i chciałam otworzyć drzwi to były zamknięte,a jak po 5 minutach poszłam spróbować znowu to były otwarte. Hę? Macie coś mi do powiedzenia?
-Yyy... To ja już lepiej pójdę!- powiedział Harry.- Do widzenia!
-To pa! Zobaczymy się w szkole!
-A właśnie! Dlaczego wy nie w szkole?!- podnosiła głos. Mam nadzieję, że sąsiedzi są już w pracy.
-Wiesz mamo- to mówiąc Clarck położył rękę na jej ramieniu.- Wracaliśmy od Lourena.
-Louisa!- przerwałam mu.
- Oj tam. W każdym bądź razie od jej chłopaka.
-Pauline to ty masz chłopaka?!- pokręciłam przecząco głową.
-Cicho!- krzyknął Clarck.-Zaszliśmy do Milk Shake City, no nie rób takiej dziwnej miny mamo, to ten bar cały różowy co mówisz, że dla pedałów. No dobra a tam... nie uwierzysz!
-No co?-powiedziała znudzonym głosem mama.
-Zgaduj mamo! No?
-Ten wasz kolega co przed chwilą poszedł?- zapytała. Wyczułam lekką ironie w jej głosie, ale Clarck zachowywał się tak jak by nie zwrócił na to uwagi. 
-Ej, przez to twoje spędzanie dużo czasu z babcią zaczniesz czarować! Ale dobra mówię dalej. No to spotkaliśmy Harry'ego. Miałem pożyczyć my Fifę co dostałem na urodziny. Idziemy sobie dalej, w sensie wychodzimy z baru i idziemy do domu.
-A tam od początku ulicy słychać muzykę- przerwałam mu.Nie lubię jak ktoś owija w bawełnę.
-No kurdę!-wkurzył się Clarck.- Ja mówię? Ja! Więc mi nie przerywaj! No to właśnie pobiegliśmy tutaj, ale muzyki już nie było, bo okazało się, że to od sąsiadów! Od tych Payne! Ten syn pani (imię matki Liam'a) zrobił awanturę...-zamyślił się chwilę.-... o jakieś łyżki?
-Łyżki?-spytałam.
-Zaraz, zaraz-przerwała mama.- Mówiłeś, ze muzyka a teraz, że kłótnia?
-Oj ty taka mało kumata jesteś- powiedział bliźniak.
-Clarck Roger Moore, jak ty odzywasz się do swojej matki!?- krzyknęła, i już podniosła rękę,ale przerwałam jej.
-Dobra chodźmy do domu...- o dziwo posłuchali się mnie. Weszliśmy po kilku schodkach, i nacisnęłam klamkę. Weszliśmy do holu, gdy nagle z tej samej łazienki do wyszedł Harry wyszedł jakiś szatyn.
-Clarck wyczesana impreza!- powiedział do brata.- Yyy... Dzień dobry- powiedział szybko i trzasnął drzwiami.
-Yyy... No to ten, my idziemy do szkoły!- mówiąc to ciągnęłam Clarck'a za rękaw.
-Pauline! Clarck!-krzyczała za nam ale my już byliśmy na ulicy.- Nie ujdzie wam to na sucho!
Na początku, albo na końcu naszej ulicy zatrzymałam się i odwróciłam. Nie było już jej. Clarck cofnął się staną obok mnie i zaczął tak jak ja ciężko dyszeć (zmęczyliśmy się biegiem)
-Dzięki- w końcu wydusił z siebie.
-Nie ma za co- uśmiechnęłam się.- To gdzie idziemy?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tralalala! Przed państwem 4! Mam nadzieję, że się podoba : ) Jak by co to przeważnie będę w weekend'y będę dodawać...


3 przygłupów wczoraj wokół mojego męża! 
Uczy ich tańca irlandzkiego! ;D
                                                                                          xx
                                                                                                                  Rapunzel

2 komentarze:

  1. uuuu. <3
    na zdjęciu, jest również mój przygłup. <3
    rozdział jak zawsze zajebisty.;*
    ~Antośka

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahah ojejku co oni swojej mamie wmawiali. No hahahahaha nie moge! :D Czekamna kolejny rozdzial :)
    zapraszma do mnie 1d-gotta-be-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń