czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział 11

Obudziłam się z bólem głowy. Nade mną pochylało się 5 głów należących do 'ekipy sprzątającej'.
-Czy to oto stworzenie- wskazał ręką na ogromnego, owłosionego pająka, którego trzymał w 2 palcach u dłoni.- Damo, mam darować mu życie, czy skrócić o głowę?
-Yyyy...Ja chyba...-i zamknęłam oczy, starałam się udawać, aby zobaczyć ich reakcje.
-No widzisz coś ty zrobił?!- wydzierał się Zayn.- Teraz znowu będziemy budzić ją 10 minut!
-Zamknąć japy!- wrzasnął Hazza.- Tam na górze- wskazał głową na sufit.- W łóżku widziałem potwora- zaczął się chichrać.- Nazywany jest...-zrobił przerwę.- CLARCK!- wrzasnął, a chłopaki zrobili przestraszone miny.
-Ja nie mogę, nawet w własnym domu nie można się wyspać- marudził 'potwór' schodzący po schodach. Kątem oka zauważyłam, jak chłopaki schowali się za sofę.
-Pauline, widzę, że posprzątałaś dom- wyszczerzył się do mnie.- A co jadłaś?
-Naleśniki.
-Aha. A zostawiłaś coś dla mnie?-zrobił pytającą minę.
-Chyba cię pogięło.
-Panie potworze?- spytał się Niall, który teraz trzymał pająka. Cały czas się śmiał pod nosem.- Czy wiesz może co mam z nim zrobić?- teraz to już  chichrał się na całego.
-Grej!- wrzasnął i rzucił się na Niall'a, a ten wyrzucił do góry 'Greja' który wylądował na głowie Zayn'a.
-Gdzie on jest!- biadolił bliźniak.- Wydałem na niego fortunę!- wrzeszczał.- Do jasnej cholery! Pomóżcie!
-Zaraz-powiedział Zayn.- Pójdę się tylko wysikać- i zniknął za drzwiami. Po chwili rozległ się pisk, należący do kobiety, no ale jedyną byłam ja. Owy krzyk dochodził z łazienki. Podbiegliśmy pod drzwi, które zaraz z hukiem się otwarły.
-Zabierzcie go stąd!- biadolił Mulat, w oczach stanęły mu łzy.
-Ale o co ci chodzi?- spytał jak zwykle opanowany Liam.
-O włosy, ja... on...- mówiąc to zaczął skakać jak szalony.
-Grej!-krzyknął z entuzjazmem Clarck i próbował zdjąć powód pisków i zemdleń z włosów Zayn'a.- Mój ty kochany! Chcieli cię zabić co? A co ty masz taką dziwną 'łapkę'? O nie! Jak mogliście?!- i w domu znowu rozległ się krzyk.- Tylko nie to! Wbiegł ze swoim pupilkiem do kuchni. Położy go na blacie i chwycił za telefon. Szybko wystukał numer. I po chwili słychać było urywki rozmowy:
-Halo?! Tu Clarck Moore, moja tarantula (jak by kto nie wiedział jak wygląda) ma złamaną nogę!... Co ja nie robię sobie żartów!... Pan mi nie wierzy?!... To przyniosę ją do pańskiej kliniki, albo do innego weterynarza!...NO chciałbym, żeby założył mu pan gips!... A MAM PANA GŁĘBOKO W DUPIE!.... Żegnam!Cioty jedne- zwrócił się do nas i zaklną pod nosem.
-Hahahaha!- chłopcy zaczeli się śmiać.
-Zamknąć japy!- wydarł się.- Głupki! Prawda Grej?- to powiedziawszy, ruszył na góre.
-No tak.... Mój brat jest trochę...
-Tak. Dziwny- powiedziali hurem.
-No... To co robimy?
-Ja wiem!- krzyknął Niall.- Idziemy do Nando's!
-Głupi jesteś- powiedział Zayn.- Lepiej popraw swoją fryzurę.
-Nie. Chodźmy do kina, na basen na pizze?- zaproponował Harry.
-Basen jest u mnie, pizza'e możemy zamówić, a film też się jakiś znajdzie- powiedziałam.
-U mnie też jest basen itp.- powiedział Blondasek.
-U mnie też-Zayn'iontko.- A poza tym...
-"Dryń-dryń-dryń...'
-Otworzę!
-Hej! To ja! Znaczy widzisz mnie itp.- zrobiłam minę WTF?- No dobra. Moja mama zaprosiła cię- spojrzała na 5 głów wychylających się z pokoju obok.- Znaczy was- poprawiła się.
-JEDZENIE!- krzyknął Niall i wybiegł z salonu, stanął za Merry i powiedział:
-No na co czekacie? Chodźcie!
-Dobra- powiedziałam. Chłopaki wyszli za mną. Dobrze, że to było kilka domów z tond, bo nogi tak mnie bolały, że nie wiem. Z chęcią wsiadłabym któremuś z chłopaków na barana, ale zanim przeszedł by 2 kroki załamałby się. No dobra jakoś doszłam. O nie! To co zobaczyłam, to...
-Nie- powiedziałam.
-O co chodzi?- spytał któryś, chyba Niall.
-Schody...
-No tak, nigdy schodów nie widziałaś?
-No kurde nie. Więc bądź cicho- warknęłam. Chłopcy zaczęli wchodzić.
-Może któryś z łaski swojej wziął mnie na barana?
-A może nie?- odgryzł się Zayn.
-Będziesz coś chciał. A zobaczysz.
-Ciekawe co?!
-Gówno, nie wiesz co!
-I może frytki do tego?
-Frytki!- zdało się usłyszeć Niall'a.- Kto ma frytki? Czy na obiad będą?
Jak wybuchliśmy śmiechem, słyszano nas chyba tez na kilku ulicach dalej. Dobra. Weszliśmy do domu Merry, i od razu uderzył nas zapach domowego jedzenia. Zdjęliśmy buty, i posłusznie poszliśmy za Brązowowłosą do kuchni. Jej mama przewitała nas z uśmiechem. Porozmawialiśmy chwile, kiedy to obiad ugotował się, pani Fox- bo tak miała na nazwisko, poszła po swojego syna- Caspr'a na górę. Czekaliśmy chwile, i zza rogu ukazała nam się smukła sylwetka brata Merry.
-No to co dziś ugotowałaś?- zapytał lekko ochrypniętym głosem.
-No to tak- odpowiedziała rozpromienionym głosem.- To jest sałatka z tuńczykiem, ziemniaki puree, w mundurkach, z grilla, kurczak jest w piekarniku, schab ze śliwką, domowe gołąbki, kotlety, rosół..
-Tak mamo! Wystarczy!- krzyknął Casper.
-Ale ja jeszcze nie skończyłam- powiedziała smutnym głosem.
-Tak, ale jesteśmy głodni prawda?
-Tak, i to bardzo- odpowiedział Niall.
-Och, to zabierajmy się do jedzenia- rozpromieniła się na nowo pani Fox.
Jedzenie było pyszne, a do tego umilała nas swoją paplaniną o gotowaniu mama Merry, i Caspr'a. Dochodziła 15 więc naszą 6 zaczęliśmy się zbierać. Nie obyło się, żebyśmy nie dostali jedzenia na drogę, choć to było zaledwie kilka minut stąd. Niall wziął za 2. To akurat było oczywiste.
-No dobra Pauline, przyznaj się. Podoba ci się Casper?- zapytał Lou.
-Yyyy... Znaczy no ten.- zaczęłam się plątać.
-No dlatego dzwonię po niego.
-Co?!
-To co słyszałaś- wyjął telefon i wystukał numer.
-No siema!...Tak... Choć z nami... Jeszcze przed waszym domem... Dobra... Nara!- rozłączył się i schował aparat do lewej kieszeni spodni. Za kilka minut pojawił się On. Mieliśmy już iść kiedy to zadzwonił jego telefon. Zobaczył kto to, zaśmiał się i wziął na głośnik. Zobaczyłam, że dzwoni jakaś Jola.
-Siema kotku!- przewitała się.
-Czego chcesz miła w dotyku jak oset?
-Oooo! Jakiś ty miły! Aż się zarumieniłam! Nie praw mi tyle komplementów, bo. No właśnie. Chciałam iść z tobą na randewu.
-O jak miło. Ale wiesz jestem już umówiony.
-Ale ja cię kocham! Nie bądź taki!
-Jaki?
-Taki szorstki.
-Przepraszam to przez nowe mydło.
-Och ty! Zrywam z tobą!
-To my chodziliśmy ze sobą?
-Tak! Tylko ty o tym nie wiedziałeś!
-Dobra, piękna jak wiedźma, żegnam cię.- I się rozłączył. Wybuchliśmy śmiechem.
-Myślałem, że się posikam tu ze śmiechu!- krzyknął Harry.
-A to oburzenie w głosie!-zataczałam się po chodniku.
-Dobra to idziemy do mnie?- zaproponował Zayn.
-Tak- wydusiliśmy resztką sił.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak wiem. Nie dodawałam już chyba z 2 miesiące. Przepraszam! ;**

<--- Casper! ;D




Rapunzel xx



1 komentarz:

  1. Casper troszeczkę inaczej wygląda! ;p
    Szczęścia! :*
    Zajebisty jak zawsze. :)
    Czy Harry znajdzie swoją drugą połówkę?
    Czekam na nexta. :)

    OdpowiedzUsuń